Wchodzisz na forum dla młodych mężczyzn. Stawiam dolary przeciwko kasztanom, że po chwili spotkasz się z pojęciem Blue Pill, Red Pill, albo Black Pill.
Czy któreś z nich rzeczywiście jest uniwersalnym zbiorem prawd na temat kobiecych preferencji?
Nie. Ale niektórym się tak chyba wydaje. Albo po prostu próbują wcisnąć to innym?
W tym wpisie dowiesz się, czym są poszczególne „pigułki” i dlaczego nie warto się nimi za bardzo przejmować.
Też jestem młodym mężczyzną. Też nie jestem chadem. Też nie uganiały się za mną nigdy tłumy dziewczyn. I choć do białorycerza mi daleko, postaram się, żeby ten wpis wiał zdrowym rozsądkiem i pokazał Ci, że żaden „pill” nie powinien wzbudzać Twoich obaw.
Aha, nie spodziewaj się tutaj jakiegoś kursu uwodzenia, czy coś. Nie ten adres.
Do eksperta mi bardzo daleko, ale widząc jak wielu młodych chłopaków przejmuje się tymi głupotami, po prostu postanowiłem napisać kilka słów.
Każda z pigułek reprezentuje jakiś system przekonań. Zazwyczaj chodzi o to, co jest potrzebne, żeby mieć powodzenie u kobiet.
Ale dobra, dla przykładu:
Co ciekawe, zwolennicy poszczególnych kolorów potrafią dzielić się na jakieś pieprzone obozy i kłócić się na temat wyższości jednych przekonań nad innymi.
I napisałbym, że prawda zazwyczaj leży gdzieś pośrodku, ale wtedy wyszedłbym na redpillowca.
W takim razie napiszę, że według mnie część prawdy znajdziemy w każdej z tych grup, ale żadne poglądy nie są w 100% prawdziwe i uniwersalne.
Nie możemy się do nich za bardzo przywiązywać i stosować do filozofii „it’s over dla chłopa” (czyt. „nie mam szans na znalezienie sobie dziewczyny”).
Więcej na ten temat przeczytasz na końcu tego wpisu, w sekcji Dlaczego nie powinieneś się tym wszystkim przejmować?.
Blue Pill to przekonania osób, które wciąż nie wyszły z „Matrixa”. Myślą, że świat jest idealny, a dla każdej kobiety najbardziej liczy się charakter. Tak jak mówiła nam mama, albo babcia.
Według niebieskiej pigułki, atrakcyjność fizyczna jest po prostu drugorzędna.
Charakter ma znaczenie. Nawet w przypadku osób, dla których atrakcyjność fizyczna jest kluczowa. Zawsze można nim sporo nadrobić, zwłaszcza jeżeli z wyglądu jest się po prostu średniakiem.
O ile wierzyć ankietom, według tej, charakter partnera jest dla kobiet ważniejszy od jego wyglądu.
Moje doświadczenie z randkowaniem jest mizerne, bo nigdy nie nadawałem temu zbyt wysokiego priorytetu… Ale kiedy umawiałem się jeszcze na randki, pamiętam, że na tinderze szło mi dość przeciętnie – tam liczyły się głównie zdjęcia. O WIELE lepiej wyglądały moje statystyki na speed datingach – wszystkie kandydatki, które tam zaznaczałem, wyrażały wzajemne zainteresowanie.
Nie, nie wyglądam lepiej na żywo. Zaufaj mi, potrafię w Photoshopa i robienie sobie dziesiątek zdjęć po to, żeby wybrać to najlepsze. Ale nawet jeżeli wyglądam przeciętnie, mam nieprzeciętną „bajerę” (nie mylić z tanimi komplementami i tekstami na podryw), podobno ładny głos i jestem pewny siebie.
Co ciekawe, sporo kobiet deklaruje się jako sapioseksualne. Oznacza to, że niemal zupełnie nie zwracają uwagi na wygląd, bo liczy się dla nich przede wszystkim inteligencja partnera.
Czy to prawda? Cytując Pana Tadeusza Sznuka: „Nie wiem, choć się domyślam”.
Oczywiście sapioseksualne kobiety istnieją, ale podejrzewam, że w rzeczywistości nie jest ich aż tak wiele jak sądzą. Niemniej, inteligencja jest bardzo ważna.
Z mojej perspektywy, jako mężczyzny, zdarzyło mi się cholernie zauroczyć w kobiecie, której wygląd zupełnie nie był w moim typie.
Miała za to świetny charakter i wspaniale się dogadywaliśmy. Była inteligentna, zabawna, ale jej atrakcyjność fizyczna była dla mnie po prostu w porządku. Niemniej nie była to osoba, za którą obejrzałbym się na ulicy, czy przesunąłbym w prawo na aplikacji randkowej. Tutaj znaczenie zrobił właśnie doceniany przez bluepillowców charakter.
Problem w tym, że gdyby ta sama kobieta odrzucała mnie swoim wyglądem, niestety, raczej bym się nie przemógł. Charakter był ważniejszy, ale atrakcyjność fizyczna nadal miała jakieś znaczenie.
Sądzę, że wiele kobiet może myśleć w ten sam sposób. Zresztą znam nawet niejedną parę, gdzie kobieta otwarcie deklaruje, że partner z początku jej się „za bardzo” nie podobał, ale z czasem coś z tego wyszło ze względu na jego charakter.
Pamiętaj, że każdy ma swój typ i nie ma uniwersalnie „ładnych” ludzi. Gusta są różne, dlatego jedni wolą Porsche 911, a innym bardziej spodoba się Citroën C4 Cactus. Chyba.
Ktoś, kto jest kompletnie nieatrakcyjny dla jednej osoby, może podobać się drugiej. A nawet jeżeli ktoś jest kompletnie nieatrakcyjny, nadal, są ludzie dla których wygląd zewnętrzny jest zupełnie nieistotny.
Wiem, że idę za daleko, ale nawet jeżeli nie wierzysz w sapioseksualizm i różne gusta, podejrzewam, że wierzysz np. w problemy ze wzrokiem.
Według mnie wygląd zewnętrzny ma znaczenie, ale nawet gdybyś był najbrzydszym mężczyzną na ziemi (a nie jesteś, tym bardziej, że to subiektywny tytuł), nadal masz szansę i zasługujesz na drugą połówkę. Zakładając, że w ogóle do tego dążysz, bo być może czytają to też szczęśliwi single.
W naszej naturze zakorzenione są instynkty, które podświadomie podpowiadają nam, czy chcemy wiązać się z daną osobą.
Cytując króla sedesów: „mnie oszukasz, przyjaciela oszukasz, mamusię oszukasz, ale życia nie oszukasz!”.
Przykładowo, w tej ankiecie więcej kobiet wskazywało na to, że bardziej podobają im się mężczyźni o ciemniejszej karnacji — część nawet argumentowała to tym, że tacy „wyglądają zdrowiej”.
PS jeżeli podobnie jak ja, jesteś blady jak ściana, nie masz się czym przejmować. Wynik tej ankiety mógłby wyglądać zupełnie inaczej np. w krajach azjatyckich. Raz jeszcze, piękno jest subiektywne, a ogólne standardy mogą się różnić w zależności od np. regionu, czy wieku.
Ale nie chodzi mi tutaj o karnację.
Jak widzisz, dla większości kobiet wygląd ma znaczenie. Dla jednych mniejsze, dla innych większe, ale jakieś ma.
I uwaga… Nie można winić za to kobiet.
Spróbuj wyobrazić sobie najmniej atrakcyjną kobietę na świecie. Nie znam Twoich preferencji, ale powiedzmy, że waga takiej osoby znacząco odstaje od normy. Do tego ma srogą wadę postawy, a jej twarz przypomina Ci Twojego pijanego wujka, za którym za bardzo nie przepadasz.
Masz już w głowie jej obraz? Super.
To teraz wyobraź sobie, że ta sama osoba ma wręcz idealny charakter — wydaje się dokładnie taką kobietą, której szukasz.
I co, chciałbyś się z nią związać? Byłbyś w stanie ją pocałować?
Oczywiście, znajdą się wśród nas tacy, dla których wygląd drugiej osoby będzie kompletnie nieistotny. Dobrze dla Was, ale jesteście raczej wyjątkami.
To samo tyczy się kobiet i mają do tego prawo.
Redpillowcy sądzą, że dla kobiet najbardziej liczy się atrakcyjność fizyczna i status społeczny.
Na szczęście, według nich na te rzeczy można wpłynąć.
Jesteś gruby i biedny, a na Tinderze nie otrzymujesz nawet lajków od botów? Nie szkodzi, bo przecież możesz to zmienić.
Według redpillowców każdy może zwiększyć swoje powodzenie u kobiet. Na przykład poprzez:
Wygląd partnera lub partnerki jest istotny dla większości z nas. Nie zawsze jest to kluczowe kryterium, ale podejrzewam, że też zwracasz na niego jakąś uwagę.
Red Pill daje nadzieję i motywuje nas do pracy nad sobą. Jeżeli miałbym na siłę przypisać siebie do którejś z grup, powiedziałbym, że do tej jest mi najbliżej.
Nawet jeżeli poświęcisz na swój rozwój rok albo dwa, a i tak nie uda Ci się znaleźć partnerki, Red Pill może pomóc także w innych obszarach życia. Dbanie o swoją higienę, poprawienie sytuacji finansowej, odstawienie używek, czy poprawienie pewności siebie zaprocentuje także poza relacjami partnerskimi.
Zawsze można wykonać jakiś progres i spróbować wycisnąć ile się da z tego, co się ma.
W moim przypadku, po zrzuceniu ze 111 kg do 82 kg, wymianie garderoby i zmianie fryzury, koleżanki ciągle komplementowały moją „przemianę”, a na apkach randkowych szło mi o wiele lepiej niż przedtem. Na pewno nie byłem w tym mitycznym top 10%, czy tam 5% (w przypadku heteroseksualnych mężczyzn aplikacje randkowe są dość mało efektywne dla osób spoza ścisłej czołówki), ale raz na jakiś czas wpadła jakaś para, poznałem kilka kobiet, z dwoma się nawet spotykałem.
Wcześniej nie chciałem tych apek nawet zakładać, bo wstydziłem się tego jak bardzo się zapuściłem. Rozwój może pomóc Ci nie tylko lepiej wyglądać, ale przede wszystkim, zaakceptować siebie.
Inna sprawa, że powinniśmy akceptować siebie niezależnie od naszego wyglądu — pracowanie nad sobą jest super, ale zamykanie się w szafie na kilka lat to też nic dobrego i z biegiem czasu tego żałuję.
Przede wszystkim, Red Pill potrafi wypaczyć spojrzenie na kobiety i relacje partnerskie.
Wielu redpillowców zaczyna postrzegać kobiety jako obiekt seksualny, a nie drugiego człowieka.
Czasami próbują oszukiwać „algorytm” i manipulować kobietami, poprzez udawanie kogoś zupełnie innego.
Kolejna wada Red Pilla to fakt, że nie zadziała tak samo u każdego.
Chyba każdy może zrobić zauważalny progres, ale nie każdy zostanie Adonisem.
U niektórych sufit jest zawieszony po prostu wyżej, bo mają lepsze uwarunkowania genetyczne. Pamiętaj, że progres robisz przede wszystkim dla siebie, a nie tylko po to, żeby imponować kobietom. Nie zniechęcaj się, nawet jeżeli nie idzie Ci to tak sprawnie jak innym. Mnie też nie szło jakoś wybitnie, zwłaszcza na początku.
Wspomnę też o pułapce, w którą wpadają redpillowcy i w którą wpadłem też ja. To pułapka pod tytułem: „nie jestem wystarczająco dobry”.
Nawet jeśli nie jesteś, próbuj. Odrobina bro-science, ale opowiem Ci teraz historię mojego kumpla.
Gość ważył 117 kilogramów i uznał, że z tą wagą nie ma czego szukać na aplikacjach randkowych, więc usunie konta i zrobi nowe dopiero jak zejdzie do 90.
Powiedziałem mu wtedy: stary, z Twoim podejściem nigdy nie zrzucisz do 90, to już Twoja dwudziesta próba. Rób swoje, ale nie usuwaj tych aplikacji, bo zawsze jest jakaś szansa.
Miał bardzo mało par (wpadała mu jedna na kilka tygodni, zwykle po tym, jak zrobił nowe konto). Ale próbował.
Chwilę później umówił się na randkę z pewną dziewczyną, którą udało mu się tam poznać…
Kiedy aktualizuję ten wpis, mijają od tego wydarzenia już dwa lata.
Zgadłeś, kumpel waży jeszcze więcej niż ważył! Ale dzięki temu, że nie czekał na „odpowiedni moment”, jest od tamtego czasu w bardzo szczęśliwym związku.
Morał? Poprawiać można się w nieskończoność, ale szkoda tego czasu, żeby nawet nie próbować.
Black Pill to najgłupsze….
Dobra, jeszcze raz, bo chciałem być w miarę obiektywny. Black Pill to najbardziej skrajne i kontrowersyjne zestawienie poglądów opisane w tym wpisie.
Blackpillowcy podchodzą do relacji romantycznych bardzo pesymistycznie. Uważają, że to, co najbardziej liczy się w randkowaniu to wygląd i status społeczny. W sumie podobnie jak redpillowcy, nie?
W odróżnieniu od nich, nie próbują sobie pomóc.
Poddają się, bo według nich nie ma sensu próbować, skoro nie mają wystarczająco dobrych uwarunkowań genetycznych, ani nie urodzili się w sprzyjających warunkach. Pozostają singlami i często wylewają swoje frustracje w internecie.
Black Pill może być toksyczny i niebezpieczny. O ile każdy ma pełne prawo do olania swojego samorozwoju, nikt nie powinien postrzegać kobiet, a w zasadzie żadnych istot wyłącznie jako obiektów seksualnych.
Nie warto też mierzyć każdej kobiety taką samą miarą. W porządku, też mam koleżanki, dla których egzotyczny Enrique zawsze będzie lepszym wyborem ode mnie, ale c’mon — gusta są różne. Zanim pomyślisz: „co za debil to napisał” – przyznaję, mało która kobieta gustuje w spasionych i śmierdzących facetach, ale wygląd nie zawsze jest priorytetem.
Wiele osób trolluje mężczyzn narzekając na to, że Black Pill jest prawdziwy. „It’s over, jeśli nie masz mordy 9/10”, brzmi znajomo?
Takie coś może podłamać i obniżyć samoocenę, dlatego nie daj się i staraj się olewać takie wpisy. Więcej na ten temat przeczytasz w sekcji Dlaczego nie powinieneś się tym wszystkim przejmować?.
Aktualizacja:
Tak jak było i jest napisane niżej: Red Pill nie jest do końca sprawiedliwy. Jedni mają lepsze warunki, inni gorsze, ale nadal trzymam się zdania, że każdy ma prawo próbować i poszukiwać miłości.
Jasne, nie wszyscy mają w tym sporcie równe szanse, ale jeżeli nie znajdujesz się w permanentnym stanie wegetatywnym, nie ma czegoś takiego jak „it’s over”. Jasne, mnie też nie chciałoby się próbować w nieskończoność, ale czy ktoś każe Ci robić z tego życiowy priorytet? Czy ktoś każe Ci obwiniać za to zły los lub kobiety, które „śmią mieć wymagania”?
Jeżeli jesteś załamany Black Pillem, ale chciałbyś to zmienić, polecam Ci skorzystać z profesjonalnej pomocy. To żaden powód do wstydu.
Możesz na przykład zacząć od zadzwonienia pod jeden z tych telefonów:
Każdy z nas miał w życiu gorsze okresy. Jeżeli taki właśnie przeżywasz, walcz i daj sobie pomóc mistrzu. Powodzenia.
Nic.
Owszem, kobiety — podobnie jak mężczyźni — zazwyczaj zwracają uwagę na atrakcyjność fizyczną.
Owszem, Red Pill nie jest sprawiedliwy. Jeżeli dwie osoby wykonają taką samą pracę, jedna i tak wyjdzie na tym lepiej, bo ma większy naturalny potencjał. Nie każdy wypracuje wygląd, który sprawi, że panny będą same oglądały się za nim na ulicy. Mnie się też nie udało i raczej nigdy nie uda.
Ale to nie powody, dla których człowiek powinien zrezygnować z prób i zacząć się użalać nad swoim losem.
Miłość jest dla wszystkich, choć mogę zgodzić się z tym, że nie zawsze taka, jaką ktoś sobie wymarzy.
Czasami trzeba zejść na ziemię i obniżyć własne wymagania. Jeżeli jesteś zaniedbanym piwniczakiem bez pracy i ciekawego charakteru, raczej ciężko będzie Ci zainteresować sobą supermodelkę z Paryża. Co nie zmienia faktu, że i tak zasługujesz na miłość i masz prawo jej poszukiwać.
Jeżeli miałbym już na siłę znaleźć coś, co „przemawia za Black Pillem”… Na osłodę napiszę tylko tyle, że bycie singlem też jest spoko. Na pewno jest o wiele lepsze niż tkwienie w nieszczęśliwym związku.
Nie jest tak, jak próbują nam wpajać media i kultura — ludzie wcale nie muszą łączyć się w pary. Znam niejednego singla, który jest znacznie szczęśliwszy od osób w toksycznych, czy nawet względnie udanych związkach.
Ba, sam jestem dokładnie takim singlem. Nie zamykam się na poznawanie nowych osób, ale cholera, jestem szczęśliwy. Nie koncentruję całej swojej uwagi na poszukiwaniu partnerki. Mam różne hobby, cele, zajęcia — nie mam nawet czasu się przejmować tym, że jestem sam. Jeżeli znajdę taką partnerkę, z którą będzie nam dobrze, ekstra. A jeżeli nie znajdę, mogę sobie tak być tym singlem do końca i też będzie gites (a już na pewno lepiej, niż gdybym na siłę przeżył całe życie z kimś toksycznym).
Nie ma sensu szukać kobiety na siłę. Pajacowanie przed księżniczkami, czy obniżanie wymagań poniżej własnego minimum też jest kiepskim rozwiązaniem. Szczerze, totalnie to kumam i sam w takiej sytuacji olałbym temat. Pewnie bym próbował dalej, ale bez żadnego ciśnienia i podejścia „muszę mieć dziewczynę, bo będę nieszczęśliwy”.
Z tą różnicą, że w przeciwieństwie do niektórych blackpillowców, nikogo bym za to nie obwiniał.
Stawiając na takie rozwiązanie, też zachowuję się „wybrednie” — dokładnie tak samo jak kobiety opisywane przez blackpillowców. Po co miałbym być hipokrytą?
Już odbijając od tego wrzucania wszystkich kobiet do jednego wora, Black Pill jest cholernie toksyczny i niebezpieczny także dla mężczyzn.
Jeżeli ktoś weźmie go sobie za bardzo do serca, może się niepotrzebnie poddać i załamać.
Uwarunkowania genetyczne i środowiskowe odgrywają jakąś rolę, ale nie trzeba się nimi przesadnie przejmować. Gdyby tak było, Muggsy Bogues nigdy nie zagrałby w NBA bo był zbyt niski, a Mohed Altrad nie zostałby miliarderem, bo urodził się w zbyt trudnych warunkach.
I nie próbuję Ci powiedzieć, że „sky is the limit” i nie ma rzeczy niemożliwych, ale cholera — zdobycie kobiety to nie jest budowa statków kosmicznych. Jeżeli naprawdę Ci na tym zależy, wierzę, że dasz radę.
Jeżeli chcesz, jak najbardziej możesz sobie odpuścić i przestać szukać drugiej połówki. Ale jeśli masz być przez to nieszczęśliwy — według mnie nie warto.
Pomyśl sobie, ile razy w życiu widziałeś naprawdę kiepsko wyglądającego faceta trzymającego za rękę jakąś kobietę. Ja nawet nie jestem w stanie zliczyć. I okej, rzadko kiedy były to jakieś „tap madl”, ale hej — tak jak pisałem wyżej — miłość jest dla wszystkich i czasami wystarczy popracować nad sobą albo trochę obniżyć własne wymagania.
Wiem, że brzmi to brutalnie, ale raz jeszcze — jeżeli sam kierujesz się przy wyborze wyglądem, nie możesz mieć pretensji o to, że jest on istotny także dla drugiej osoby.
Jak już zdążyłeś zauważyć, Blue Pill, Red Pill, oraz Black Pill różnią się nie tylko kolorem.
Żeby to uprościć, stworzyłem prostą infografikę, na której przedstawiam kilka kluczowych różnić między nimi:
Choć w tabelce widać pewne podobieństwa, wychodzi na to, że każdy z tych systemów przekonań jest niemal kompletnie różny.
Zastanawiasz się pewnie: „który jest słuszny?” O tym napiszę w kolejnej sekcji.
Na początek napiszę, która z grup jest najdalej „prawdy”: Black Pill.
Jest to najbardziej bezsensowny zestaw przekonań, bo z góry zakłada, że nie ma sensu się nawet starać jeśli nie mamy odpowiednich warunków.
Gdyby każdy myślał w ten sposób, każdy oprócz najatrakcyjniejszego faceta na ziemi mógłby się przecież poddać, bo „po co się w ogóle starać, skoro są lepsi” i mielibyśmy w ten sposób około 4 miliardy wolnych kobiet. No, chyba że zająłby je wszystkie sam — to już inna sprawa.
Czasami wydaje mi się, że ktoś wymyślił Black Pill, żeby naprawdę zniechęcać facetów do nawiązywania heteroseksualnych relacji partnerskich — kto wie, może faktycznie chciał w ten sposób „wykosić konkurencję”?
A która z tych grup jest najbliżej prawdy? Wydaje mi się, że żadna.
Tak jak napisałem, na świecie jest około 4 miliardy kobiet. Żeby Ci to bardziej zobrazować: 4 000 000 000.
Sądzisz, że każda wygląda tak samo? Że każda ma taki sam charakter? Że każda kieruje się w życiu dokładnie tym samym?
Ja wiem, że nie.
Dlatego żaden zestaw przekonań nie jest uniwersalny. Dla niektórych kobiet ważniejszy może być Twój charakter, dla innych wygląd, a jeszcze inne pociągać będzie Twoja inteligencja.
Nie ma reguły, dlatego nie możemy wrzucać wszystkich do jednego wora — zwłaszcza jeśli mówimy o miliardach ludzi.
Zwolennicy poszczególnych piguł czasami za bardzo wierzą w głoszone przez nich „prawdy”.
Jest to szczególnie przykre, kiedy patrzy się na zrezygnowanych blackpillowców, którzy, choć chcieliby efektu — kładą lachę na podejmowanie prób i wolą obwiniać o swoje niepowodzenia innych i zły los.
A dlaczego nie powinieneś się za bardzo przejmować blue pillem, red pillem, ani black pillem?
Oto kilka powodów:
A teraz trochę mojego marudzenia. Wiesz, co tak bardzo zryło nam beret?
Apki randkowe.
Jakkolwiek brutalnie to nie zabrzmi, na apkach randkowych liczy się przede wszystkim wygląd. Ciężko sprzedać swój charakter w 500-znakowym opisie, którego i tak prawie nikt nie czyta. Tam zdecydowanie działa system lig, a kobiety stanowią jedynie ~20% użytkowników [1]. Nic więc dziwnego, że jako mężczyźni czasami musimy obniżyć swoje wymagania, podczas gdy one mogą przebierać w ofertach i grymasić.
To powoduje frustrację, bo wydaje nam się, że wyglądamy do kitu i nie mamy szans. Przez takie dysproporcje ja też dostawałem ZNACZNIE mniej lajków niż moje przeciętne koleżanki.
Ale pamiętaj, że w rzeczywistości nie stanowimy 80% populacji, a mniej więcej połowę…
I tutaj dochodzimy do sedna, bo paradoksalnie, w realu może być łatwiej.
Wiem, że w pewnym wieku ciężko poznać kobietę inaczej niż przez internet, ale możesz spróbować np. Speed Datingu. Gam teraz na własną niekorzyść, ale jeżeli jeszcze nie wiesz, co to jest, olej dalsze czytanie tego wpisu i weź się tym zainteresuj, stary.
To jest naprawdę super alternatywa.
Kobiety uwielbiają facetów z dobrym gadanym, poczuciem humoru i pewnością siebie. Jeżeli dobrze z tym stoisz, braki w wyglądzie idzie nadrobić.
Ja też nigdy nie byłem modelem, ale jak mam dobry dzień, potrafię zamienić z introwertyka w istną duszę towarzystwa — to procentuje, bo w realu jest mi znacznie łatwiej kogoś zainteresować.
To byłoby na tyle. Nie wiem czy mam to jakoś dodatkowo podsumowywać.
Nie załamuj się i jeżeli już musisz wierzyć w którąkolwiek z piguł — proponuję Ci Red Pill. Odrobina samorozwoju nie powinna Ci zaszkodzić.
Nawet jeśli rezultat nie będzie turbo satysfakcjonujący, każdy progres podbudowuje, więc według mnie, warto spróbować. Na pewno jest to lepsze niż bezczynne siedzenie na czterech literach i żalenie się w necie, że „żadna mnie nie chce”. Już lepiej odpal jakąś gierkę, albo serial. Po co tracić czas na negatywne emocje? Sam się nakręcasz.
Jeśli chcesz mnie o coś zapytać, albo masz jakieś uwagi co do tego wpisu, możesz napisać mi maila albo dołączyć na Discorda… Ups, mój kanał Discord jeszcze nie istnieje, ale możesz zaobserwować mnie na social mediach — tam na pewno dam znaka jak już go wypuszczę.
Powodzenia 👊