Jeszcze dwa lata temu nie znałem siebie.
No dobra, wiedziałem, że mam na imię Michał, mam 23 lata i lubię grać w gry. Ale niewiele poza tym.
Nie wiedziałem niczego o własnym charakterze.
To zrzut ekranu z mojej rozmowy z przyjacielem, który pomagał mi w wyjściu z uzależnienia od gier:
Po kilku dniach naszej współpracy zaproponował mi przejście do kroku drugiego (poznawania samego siebie).
Odpisałem, że zrozumienie mojej osobowości wydaje mi się niemożliwe. Widziałem w sobie pełno wewnętrznych sprzeczności, których samemu nie mogłem pojąć.
A szkoda, bo:
Myślałem, że poznawanie samego siebie nic mi nie da, ale postanowiłem spróbować.
A jednak dało mi to bardzo wiele. W tym wpisie podzielę się kilkoma sposobami, które najbardziej mi pomogły.
Mój kochany pamiętniczku… Świruję.
Też brało mnie na wymioty, kiedy usłyszałem, że mam prowadzić jakiś „dzienniczek”.
Co ja, cholera, jestem — nastolatka z amerykańskiego serialu?
Niemniej, narzucił mi to Joonas, który pomagał mi skończyć z obsesyjnym graniem. Nie chciałem go zawieść, więc pomyślałem: „niech Ci będzie, spróbuję”.
Minęły dwa lata. Mój dzienniczek ma ponad 150 wpisów, które naprawdę pomogły mi poznać siebie i poradzić sobie z wieloma problemami.
Zapisuję w nim wiele własnych przemyśleń i refleksji. Nie tylko na temat swoich zachowań, ale też np. preferencji.
Poniżej kilka moich wpisów:
Jak widzisz, w takim dzienniczku możesz wypisywać swoje wady, zalety, przemyślenia, cechy charakteru — wszystko to, co przyjdzie Ci na myśl w danej chwili.
Z czasem robi się z tego jedna wielka logiczna całość, która pozwala opisać samego siebie.
Dla niektórych MBTI jest jak nowe znaki zodiaku: ściema dla nastolatek z Twittera.
I poniekąd to rozumiem, bo 16 typów to trochę mało, żeby zdefiniować 8 miliardów ludzi.
Ale… Twój typ osobowości nie musi odzwierciedlać Twojego charakteru w stu procentach. Jeżeli sumiennie wypełnisz test, prawdopodobnie wiele się z niego dowiesz, pomimo tego, że nie będzie to jakiś uniwersalny klucz, który powie Ci o Tobie całą prawdę.
Gdy poznasz swój typ osobowości, proponuję:
Uwaga: nie daj się zwariować i nie weź sobie swojego typu za bardzo do serca.
Charakter może się zmieniać. Nie przejmuj się za bardzo interpretacją wyników i nie daj się jej zdefiniować. To, że dziś jesteś nieśmiały, nie znaczy, że nie możesz nad tym pracować i z czasem stać się giga samcem alfa.
O wyznaczaniu celów napisałem już osobny wpis: 7 sposobów na planowanie dnia i długoterminowych celów.
Bardzo dobrym pomysłem na poznanie siebie jest zrobienie tzw. „bucket list”, czyli listy rzeczy do zrobienia przed śmiercią.
Na mojej znajdują się między innymi takie rzeczy:
Na początku nawet nie wiedziałem, co chcę tam wpisać, ale od kilku lat regularnie to aktualizuję.
Na ten moment wypełniłem 12 z 41 celów. Każde „odhaczenie ptaszka” cieszy bardziej niż własne urodziny — albo nie, przecież ja nie lubię swoich urodzin — cieszy bardziej niż wielka micha pierogów ruskich.
Jeśli chcesz stworzyć podobną listę, polecam utworzyć różne kategorie. Na mojej znajdują się między innymi: biznes, wkład społeczny, religia, relacje, oraz hobby.
Po co Ci taka lista?
Wielu z nas nie wie, czego chce. Wyrzucenie tego na papier, czy nawet jak ja, do wirtualnego notatnika, może pomóc to wyklarować.
Ja raz na jakiś czas wybieram sobie z tej listy 5 celów, którymi staram się zajmować w danym okresie. Dzięki temu unikam kryzysów egzystencjalnych pod tytułem: „nie wiem, co chcę robić w życiu”.
Okej, możesz jeszcze nie wiedzieć. Ale nawet jeśli tak jest, załóż sobie listę, choćbyś miał wypisać tam póki co tylko jedną rzecz.
Z czasem możesz ją rozwijać i aktualizować — ja też wyrzuciłem z niej niejeden pomysł. Na przykład kiedyś marzył mi się kozacki apartament w drapaczu chmur, a później przypominałem sobie, że przecież mam lęk wysokości i będę się bał tam wejść.
Każdy powinien być świadomy własnych wad i zalet.
Znajomość zalet pozwala z nich korzystać, a świadomość wad, naprawiać je i nadrabiać ewentualne braki.
Dla przykładu: ja wiem, że jestem świetny w planowaniu, ale beznadziejny w realizacji. Mam duże skłonności do prokrastynacji, a w dodatku często w głowie pojawia mi się nowy super pomysł, dla którego jestem w stanie zrezygnować ze wszystkiego, co robiłem do tej pory.
Będąc tego świadomym, nakładam sobie pewne ograniczenia. W czasie pracy blokuję wszystkie ulubione strony i aplikacje programem Cold Turkey, a na początku każdego roku planuję, co dokładnie będę w nim robił.
Jeżeli pojawia mi się jakiś nowy pomysł, zapisuję go w swoich notatkach, ale unikam zaczynania go od razu. Nawet jeśli wydaje mi się świetny: wiem, że mam teraz na głowie coś innego (co też kiedyś wydawało mi się świetne).
Skacząc z kwiatka na kwiatek, rozpocząłbym pełno rzeczy, a żadnej nigdy nie dokończył. Tego nauczyło mnie doświadczenie i częste refleksje nad swoimi niepowodzeniami.
Zamiast wstydzić się błędów, fajnie wziąć je na klatę i czegoś się z nich nauczyć.
Uwielbiam słuchać wywiadów. Nawet z ludźmi, których twórczość niespecjalnie mnie kręci.
Z osób znanych w Polsce, świetnie oglądało mi się m.in. wywiady ze Słoniem i Rafałem Zaorskim. Obejrzałem chyba wszystkie, które były dostępne na YouTube.
Nie jest tajemnicą, że Słoń ma słabość do słowa „człowieku”, a Rafał do „Kapitana Bomby”, ale po kilkudziesięciu pytaniach, wydaje się, że daną osobę już całkiem nieźle znamy. Jeszcze kilka lat temu miałem wrażenie, że znam takie osoby lepiej niż samego siebie. Wiedziałem, co lubią, do czego dążą, jakie są ich motywy…
Ale nie wiedziałem tego o samym sobie — mnie nikt nie zadał takich pytań.
Sęk w tym, żeby zadać je sobie samemu. Porządnie się nad nimi zastanowić i zapisać swoją odpowiedź.
Wiem, że brzmi to jak cholerna strata czasu, ale to ćwiczenie może pomóc Ci naprawdę dobrze zrozumieć samego siebie.
Oto przykładowe pytania:
Takich pytań możesz zadać sobie całe mnóstwo. W internecie znajdziesz ich tysiące.
Proponuję nie odpowiadać na wszystkie pytania naraz, a porządnie zastanowić się nad każdym z nich, żeby znaleźć właściwą, szczerą odpowiedź i wziąć ją sobie do serca. To świetny sposób na poznawanie samego siebie, bo choć odpowiedź gdzieś głęboko w nas już siedzi — czasami trzeba ją z siebie wyciągnąć.
W podstawówce byłem raczej nielubiany. Miałem jakichś tam kumpli, ale generalnie większość dzieciaków za mną nie przepadała. Nieraz wracałem do domu z płaczem czy podbitym okiem.
Sytuacja odwróciła się w gimnazjum. Wydawało mi się, że lubią mnie wszyscy. Miałem pełno znajomych w całej szkole. Czułem się prawie jak kapitan drużyny futbolowej z amerykańskiego serialu. Prawie, bo nie uganiały się za mną dziewczyny, a na futbol byłem za gruby.
Co się zmieniło? Miałem wrażenie, że odkryłem sekret bycia lubianym. Zacząłem słuchać innych, analizować ich osobowość, a później… Czy tego chciałem, czy nie, zachowywać się przy nich w podobny sposób. Byłem jak kameleon, jak pieprzone lustro.
Przy tych „mądrych” kolegach, od których spisywałem zadania, wspinałem się na wyżyny własnego intelektu. Mówili mi wtedy: „Misiek, nie wiedziałem, że z Tobą można tak normalnie porozmawiać”.
Przy tych „zabawnych”, kradłem nauczycielkom krzesła z klasy i puszczałem filmy xxx na tablicy interaktywnej. Wiele razy robiłem z siebie głupszego, niż byłem w rzeczywistości. W pamięć zapadł mi m.in. tekst „Pani Jadwigo, ma Pani naprawdę SOKOLI SŁUCH”, rzucony po tym, gdy nauczycielka złapała mnie na używaniu wulgaryzmów. Nie wspominając już o tym jak przy całej klasie zaśpiewałem nauczycielce z fizyki „Smakować będę Cię” [1], licząc na to, że podniesie mi ocenę na koniec roku. Ups, wspomniałem.
Książkę bym mógł o tych głupotach napisać, ale nieważne.
Ważne jest to, że przystosowywanie się do innych jest głupie i niebezpieczne.
Gdybym na swojej drodze poznał jakiegoś naprawdę ostrego patusa, obawiam się, że w tamtych czasach dałbym się skusić na obrabowanie z nim sklepu. Kto wie, być może siedziałbym teraz za kratami?
Takie dostosowywanie się do innych daje jedynie pozorne szczęście. Robisz ciągle to, co ktoś chce, a nie to, czego pragniesz Ty sam. Jeżeli będziesz ciągle dostosowywał się do innych, z czasem przestaniesz rozumieć samego siebie i swoje potrzeby. Stracisz własną tożsamość. To do kitu stary, serio.
Oczywiście, warto się inspirować i nie być na siłę „sobą” jeśli masz w sobie co zmieniać. Ja np. staram się inspirować Asmongoldem (bezpośredniość) i Kimim Raikkonenem (nie przejmowanie się tym, co myślą o mnie inni). Niemniej, nie chcę zacząć ich udawać, bo byłoby to żałosne i niebezpieczne. Po prostu staram się wykształcić w sobie cechy, które mi u nich imponują.
W każdym razie: odradzam dopasowywanie swojego charakteru do innych. To nieszczerość i głupota. Są lepsze sposoby na to, żeby zyskać szacunek i sympatię. Napiszę na ten temat pewnie jeszcze niejeden wpis, ale już teraz mogę Ci polecić książkę „Jak zdobyć przyjaciół i zjednać sobie ludzi” (Dale Carnegie) – tylko uważaj, żeby nie przesadzić z lizusostwem, bo to też totalna lipa.
Twoi bliscy mogą znać Twój charakter lepiej niż Ty sam.
Mój przyjaciel zadał mi kiedyś pytanie: „Michał, dlaczego nie potrafię cieszyć się życiem?”
Miałem wybór:
Pierwszą opcją bym mu za bardzo nie pomógł, ale zachowałbym się jak wporzo gość.
Druga mogła mu coś rzeczywiście dać, ale była ryzykowna, bo mógł się na mnie obrazić. Ale miałem to gdzieś — to mój przyjaciel, więc chciałem dla niego jak najlepiej.
Oto co mu powiedziałem:
Koleś nawet nie był świadomy tego jak wiele narzeka. Co by się u niego w życiu nie wydarzyło, każda rozmowa zaczynała się od jęczenia. A to „bolał mnie wczoraj ząb”, a to „opierniczył mnie mój kierownik”.
Uświadomiłem mu, że ludzie na ogół nie przepadają za takimi marudami, a przede wszystkim, takim marudom nie jest dobrze samym ze sobą (wiem z autopsji).
Dzięki temu, że ktoś wreszcie wygarnął mu to, czego sam nie dostrzegał — poznał swoją istotną wadę i zaczął nad nią pracować.
Czasami wystarczy zapytać: „czy możesz mi szczerze powiedzieć, jakie dostrzegasz we mnie wady i zalety?”
Tylko pamiętaj, że ten sposób nie zadziała z każdym. Niektórzy nie mogą się przełamać i powiedzieć komuś czegoś negatywnego, a jeszcze inni nie będą w stanie wydusić z siebie nic, co będzie miłe.
Takie pytanie może też postawić kogoś w mało komfortowej sytuacji, dlatego polecam głównie z naprawdę bliskimi i otwartymi osobami, które nie boją się mówić tego, co myślą. Jeśli się kiedyś poznamy, możesz mnie śmiało zapytać, bo jestem jedną z nich.
I jeszcze jedno. Nigdy nie bierz czyjejś opinii za wyrocznię. Ludzie się mylą, a wyprowadzanie ich z błędu to gigantyczna satysfakcja. Mnie bardzo bliska osoba powiedziała kiedyś, że jestem leniwy i brakuje mi samozaparcia, więc nigdy nie schudnę. Miesiąc później ważyłem już 4 kilogramy mniej. Dzisiaj jest to 30, a kilka dni temu postanowiłem, że spróbuję urwać jeszcze dychę — pewnie dam tu znać jak mi się uda.
Niemniej, nie obrażaj się, jeśli sam poprosiłeś o szczerość. Każdy ma prawo do swojego zdania.
Brzmi grubo, nie? Zależy od interpretacji.
W punkcie trzecim pisałem o wyznaczaniu celów. Sądzę, że każdy człowiek powinien być świadomy tego, co jest dla niego najważniejsze i co chce osiągnąć za swojego życia.
Ten cel nie musi być super ambitny, ani cholera wie jak trudny do zrealizowania. Chodzi przede wszystkim o to, żeby wiedzieć, do czego się dąży i co jest dla nas istotne. Dla jednego będzie to założenie szczęśliwej rodziny, dla drugiego pobicie rekordu Guinnessa, a dla trzeciego zdobycie Paszportu Polsatu.
Nawet jeżeli nigdy nie uda Ci się zrealizować tego celu, trudno. Ważne, że wiesz, na czym najbardziej ci zależy.
To jeden z najważniejszych kroków do poznania samego siebie.
Ten wpis napisałem z perspektywy osoby (jak sądzę) w miarę zdrowej psychicznie.
Nie zmienia to jednak tego, że nie każdy poradzi sobie z poznaniem siebie na własną rękę. I nie ma w tym nic złego.
Jeśli nie panujesz nad sobą, albo cierpisz na tym, że nie znasz samego siebie, rozważ skorzystanie z profesjonalnej, indywidualnej pomocy specjalisty.
Pomoc psychologa nie musi kosztować majątku, a zdrowie to jedna z najważniejszych rzeczy, jakie mamy. Psychiczne także.
W razie potrzeby możesz za darmo skorzystać m.in. z następujących miejsc w internecie:
Powodzenia!