Wydaje mi się, że nigdy nie widziałem szczęśliwszego człowieka niż Jardier.
Jasne, może i nie da się zmierzyć poziomu czyjegoś szczęścia, ale umówmy się — koleś praktycznie codziennie nadaje na żywo i przez kilka godzin siedzi z ogromnym bananem na twarzy.
Ja na swój los nie narzekam, ale przez cały miesiąc nie uśmiecham się tyle, co ten sympatyczny Czech podczas jednego streama.
Dlaczego?
Bo facet zarabia na tym co kocha. Ma mnóstwo czasu na swoje hobby, a pieniądze są niejako „efektem ubocznym”, który przychodzi mu przy okazji.
Nie będę Cię tu czarował. Zarabianie na grach komputerowych, czy jakiejkolwiek innej „fajnej” pasji, jest zazwyczaj cholernie trudne. Udaje się nielicznym.
Ale da się. I żeby nie było, że robię jakąś lipę i piszę na chwytliwy temat, o którym nie mam pojęcia:
…A przede wszystkim, zrobiłem spory research.
Oczywiście nie gwarantuję Ci, że przeczytanie tego wpisu pozwoli Ci zarabiać kokosy na grach, ale mam nadzieję, że pokaże Ci, że można. Bo niemal każdą pasję da się zmonetyzować. Zobaczysz nie tylko sposoby, ale też praktyczne przykłady.
Zaczynajmy.
Jeżeli grasz w popularną grę e-sportową i jesteś w niej bardzo dobry (co najmniej top 0.1%), możesz próbować to zmonetyzować poprzez wstąpienie do profesjonalnej drużyny e-sportowej, albo udział w turniejach dla graczy.
Jeżeli zastanawiasz się w jakich grach można dobrze zarobić, możesz skorzystać z rankingu dostępnego na tej stronie. Do najbardziej dochodowych gier e-sportowych na świecie należą między innymi Dota 2, Fortnite, CS GO, czy LoL.
Osobiście uważam, że e-sport to jeden z najtrudniejszych sposobów na zarabianie pieniędzy z gier. Zarabiają na tym jedynie najlepsi, a kariera profesjonalnego gracza zazwyczaj trwa dość krótko (zwłaszcza w grach wymagających świetnego refleksu).
Według tej strony ponad 40 Polaków zarobiło z e-sportu ponad 100 000 dolarów. Statystycznie jest to mniej więcej około jedna osoba na milion, ale cóż — da się.
Jeżeli masz ciekawą osobowość, albo jesteś bardzo kreatywny, dobrym pomysłem może być nagrywanie i streamowanie gier.
Nawet jeżeli wydaje Ci się to „nie dla Ciebie”, możesz znaleźć na to swój własny sposób. Nie każdy twórca musi być taki sam. Poniżej pokażę Ci kilka inspirujących przykładów:
Pomysłów jest mnóstwo i mógłbym poświęcić takim twórcom cały osobny wpis. Chciałem Ci tylko pokazać, że ogromne liczby można robić na wielu grach i wielu typach treści.
Wielu z tych twórców nawet nie używa mikrofonu. W przypadku takich kanałów jak Xpertgamingtech, Marshal No Commentary, czy ValenSEE jest to dodatkowa przewaga, bo mogą łatwo docierać do osób z wielu różnych krajów — nie ograniczają się do jednego, konkretnego języka.
Zarabiać można na reklamach, współpracach z markami, własnych produktach, czy afiliacji.
W przypadku profesjonalnych graczy świetnym pomysłem na monetyzacje swoich umiejętności może być wydanie kursu online.
Zarabiać można nie tylko z treści audio i wideo.
Istnieje wiele serwisów i społeczności internetowych (np. serwerów Discord), na których znajdziesz różne treści przydatne w konkretnych grach.
Przykładowo, spójrz na te serwisy:
W kieszeń nikomu nie zaglądałem, ale wg. SimilarWeb każdy z tych serwisów robi imponujące liczby (co najmniej kilkaset tysięcy wyświetleń miesięcznie), a to tylko kilka przykładów — z samej głowy mógłbym tu wypisać jeszcze co najmniej dziesięć podobnych.
Koszt stworzenia takiego bloga zaczyna się już od około 100 złotych rocznie za domenę i podstawowy hosting, a zarabiać można m.in. na reklamach czy afiliacji.
Podobnie ze społecznościami, znam kilku właścicieli dużych forów i serwerów Discord, którzy pobierają opłaty np. za reklamowanie serwerów danej gry.
Alternatywnie, dobry gracz może np. wydać płatnego e-booka z poradnikiem do gry. To też bardzo ciekawy pomysł.
W grach e-sportowych dużą rolę odgrywają nie tylko umiejętności gracza, ale też wybrane przez niego ustawienia.
Niektórzy wykorzystali to zarobkowo i zaczęli sprzedawać swoje bindy, configi, czy setupy. O ile ten sposób nie zadziała w każdej grze, jest dość inspirujący, dlatego warto się jemu przyjrzeć.
Przykładowo, w grach simracingowych, gracz może „dostroić” samochód do swoich potrzeb poprzez dobór odpowiednich ustawień (np. ciśnienia w oponach). Dobry setup może przynieść wiele korzyści i skrócić czas okrążenia nawet o ponad sekundę — a w wyścigach to cała wieczność.
Zaobserwowałem pewien trend na kanały YouTube, na których wrzucane są filmy z poradnikami „jak zrobić szybkie okrążenie na torze XYZ [SETUP]” – po kliknięciu okazuje się, że okrążenie jest faktycznie świetne, setup też jest w opisie, ale kosztuje kilka dolców lub euro.
Oto przykładowy filmik. Jeśli wierzyć statystykom na stronie, ten setup sprzedał się 290 razy. Po ~3 euro to ponad 3000 złotych — nawet nieźle jak za jeden filmik na kanale mającym ~3000 subskrybcji. Oczywiście autor musiał poświęcić mnóstwo czasu na zdobycie swoich umiejętności, a stworzenie tego setupu też pewnie wymagało trochę prób, ale wciąż, jest to bardzo imponujący rezultat.
Super nisza. Szczerze gratuluję tym, którzy to wymyślili i tym, którzy z tego zarabiają.
Myślę, że coś podobnego można wdrożyć w wielu innych grach, choć są do tego niezbędne jakieś ponadprzeciętne umiejętności. Niestety, wątpię, żeby ktoś kupował „configi” od słabego gracza — trochę mijałoby się to z celem.
Niektórym może wydawać się to dość abstrakcyjne, ale wiele osób korzysta z coachingu gamingowego.
I nic dziwnego, bo granie to bardzo popularne hobby. Skoro nie dziwi nas to, że ktoś ma trenera w boksie, pływaniu, szachach, czy tenisie — czemu nie miałby mieć w Fortnite?
Profesjonalni gracze często oferują indywidualne zajęcia, na których szkolą swoich uczniów. Jest to świetna opcja, bo w przeciwieństwie do bardziej ogólnych kursów video, trening jest dostosowywany do danego gracza, a on sam na bieżąco otrzymuje informacje zwrotne od trenera.
Stawki są różne, ale z reguły można spokojnie liczyć podobnie jak np. korepetytorzy. Owszem, pewnie mniej osób ma „korki” z LoLa niż z angielskiego, ale samych „nauczycieli” też jest znacznie mniej, więc gdzieś tam powinno się to wyrównywać.
Przykładowo, pamiętam, że kiedyś ten streamer, profesjonalny gracz serii gier F1 udzielał takich gamingowych korepetycji. W przypadku symulatorów jest to o tyle łatwiejsze, że część umiejętności z gier można poniekąd „przekonwertować” na świat realny, ale mimo wszystko, ogromny szacun.
Jak pokazują między innymi takie oferty na Fiverr, zapotrzebowanie dotyczy także innych gier, m.in. wcześniej wymienianego Fortnite. 25 euro za pół godziny treningu w grze? Brzmi całkiem nieźle.
Oczywiście tutaj też bardzo istotne będą Twoje umiejętności, a przede wszystkim świetna znajomość teorii i technicznych aspektów danej gry. Niemniej, to ciekawy sposób i też da się dzięki niemu zarobić.
Wiele gier pozwala graczom korzystać z modyfikacji. Zazwyczaj wprowadzają one jakąś nową zawartość, albo ulepszają tą istniejącą.
Modyfikacje mogą obejmować rozszerzenia fabuły, mapy, czy np. pojazdów.
Autorzy modyfikacji często poświęcają setki lub nawet tysiące godzin na ich rozwój, dlatego nic dziwnego, że często starają się to w jakiś sposób zmonetyzować.
Przykładowo, modyfikację ProMods do gry Euro Truck Simulator 2 zna niemal każdy wirtualny trucker. Jest ona darmowa, ale twórcy mogą zarabiać m.in. z płatnego pobieranie (bez surowych limitów prędkości), dobrowolnych dotacji, czy reklam na bardzo popularnym forum moda.
Ciekawa jest też niezwykle popularna modyfikacja Racelab, która wprowadza dodatkowe rozszerzenia do popularnych symulatorów wyścigowych. Członkostwo kosztuje około 18 złotych miesięcznie.
Tworzenie modyfikacji to jeden z najbardziej wymagających sposobów jeśli chodzi o zarobek w grach, ale potencjał na zarobek jest tutaj również bardzo duży. Jeżeli masz jakieś szczególne umiejętności, a gra, którą się zajmujesz, jest popularna, może to być warte rozważenia.
Wszystkie poprzednie sposoby wymagały jakiejś własnej inwencji twórczej. Gdyby ktoś chciał zarabiać przyzwoite pieniądze, prawdopodobnie musiałby założyć własną działalność gospodarczą. A nie każdy chce.
Niezłą alternatywą jest praca w studiu gier, zwłaszcza takim, które zajmuje się Twoim ulubionym gatunkiem lub tytułem.
Wszystko zależy od Twoich umiejętności, ale jeśli jesteś programistą, grafikiem, twórcą muzyki, czy po prostu na wylot znasz mechanikę danej gry, być może coś by się dla Ciebie znalazło.
Oprócz tego, że w samej Polsce jest ponad kilkaset studiów gier (nie, nie tylko CD Projekt robi u nas gry!), a w tej branży praca zdalna to niemal standard — ba, są nawet studia, które nie mają własnych biur i zatrudniają pracowników wyłącznie zdalnie.
Jeżeli dobrze znasz angielski, powinno być jeszcze łatwiej, bo wtedy nie musisz ograniczać się do naszego rynku. A jeśli nie znasz, nic straconego — ja też zacząłem zgłębiać ten język na własną rękę — polecam Ci mój wpis jak szybko nauczyć się angielskiego.
Niektóre gry i platformy umożliwiają graczom tworzenie własnych serwerów lub gier.
Świetnym przykładem jest Roblox. Choć większość Robloxowych gier wygląda dość niepozornie, te najpopularniejsze potrafią w godzinach szczytu przebić barierę miliona jednocześnie zalogowanych graczy.
To wynik porównywalny z najpopularniejszymi, wysokobudżetowymi produkcjami jak np. Dota 2 czy CS GO.
Oczywiście nie każda gra i serwer od razu zdobywają popularność, ale jeżeli masz wystarczające umiejętności, kreatywność, a przede wszystkim, potrafisz przyciągać graczy — potencjał na zarobek jest tutaj naprawdę gigantyczny, a sam próg wejścia — stosunkowo niski w porównaniu do np. tworzenia własnej gry od podstaw.
Prawie każdy gracz marzył na pewnym etapie o karierze „testera gier”.
W końcu wystarczy grać w gry, dobrze się bawić i zgarniać za to pieniądze.
Prawda, prawda…?
No nie do końca, bo praca testera gier to często żmudne poszukiwanie błędów i rozgrywanie tych samych scenariuszy na wszelkie możliwe sposoby.
Ale taka praca może się jak najbardziej podobać, więc jeśli masz oko do detali, wystarczającą kreatywność i lubisz gry, to może rzeczywiście być coś dla Ciebie.
Co więcej, nie musisz od razu ubiegać się o etat — tym bardziej że konkurencja jest zapewne dość spora. Istnieją strony internetowe, jak na przykład Beta Family i PlaytestCloud, na których możesz zgłosić się jako tester-amator i też zacząć zarabiać na testowaniu gier.
Jeżeli grałeś w gry online, pewnie kojarzysz rozmaite historie o tym jak ktoś sprzedał komuś jakiś przedmiot w Metinie za kilka tysięcy złotych.
Dawniej wydawało się to abstrakcyjne, tym bardziej że taki handel był z reguły niedozwolony przez regulamin danej gry.
Sytuacja się jednak zmienia i podejrzewam, że będzie to szło w tym kierunku coraz bardziej. Wiele nowych gier zachęca graczy do handlu wirtualnymi dobrami lub nawet pozwala wymienić własną walutę na realne pieniądze. Dobrym przykładem jest np. popularna gra MIR4, w której można zarabiać kryptowalutę Draco [1].
Z kolei od kilku lat, w uwielbianej przez Polaków Tibii, można sprzedawać postacie za realne pieniądze za pośrednictwem wbudowanego rynku. Wystarczy odpalić stosowną prowizję twórcom gry [2].
Gry PlayToEarn (graj, aby zarabiać) to jeszcze nowość i uczciwie pisząc — nie ma jeszcze zbyt dużo ciekawych tytułów tego typu. Osobiście, jako weteran gier MMO i osoba mocno śledząca branżę, obstawiam jednak, że będzie ich coraz więcej i w perspektywie kilku lat zarabianie na graniu będzie czymś zupełnie normalnym — nie tylko w najbiedniejszych zakątkach świata. Oczywiście, zakładając, że gry online nie stracą na swojej popularności poprzez zbyt szybki rozwój AI i cheatów.
Chyba jeszcze na tym blogu nie wspominałem, ale mam przyjemność mieć o 10 lat młodszego brata. W tym momencie ma 15 lat.
To spory przywilej, bo mogę dzięki niemu trochę wydłużyć sobie młodość i komfortowo śledzić trendy wśród nastolatków.
I jeden z tych trendów trochę mnie niepokoi: zarówno mój brat, jak i co drugi jego kumpel marzą o karierze profesjonalnego gracza. I spoko, marzenia są fajne i zdecydowanie warto je mieć. Problem w tym, że niektóre młode osoby chcą postawić wszystko na jedną kartę, olewając inne ścieżki rozwoju.
Profesjonalnych e-sportowców mamy w Polsce może kilkuset, a potencjalnych chętnych — pewnie kilkaset… tysięcy.
I absolutnie nie chcę tutaj nikogo zdemotywować. Ja też utrzymuję się z czegoś, co wielu wydaje się abstrakcyjne. Marzenia warto gonić, ale fajnie mieć jakiś plan zapasowy, dlatego jeżeli jesteś młodą osobą, proszę — przeczytaj ten fragment:
Wielu naprawdę dobrych piłkarzy czy kierowców wyścigowych włożyło mnóstwo pracy w rozwój swojej kariery. Większość po wielu latach wyrzeczeń i ciężkich treningów, kończy swoją przygodę ze sportem, nie zarabiając z niej niczego, albo wręcz do niej dopłacając.
Z profesjonalnym graniem jest podobnie. Niestety, zarabiają wyłącznie najlepsi i bycie „bardzo dobrym” może Ci nie wystarczyć. Rób swoje, realizuj się, poświęcaj na to tyle czasu, ile tylko chcesz, ale jako starszy kolega, też marzyciel i też gracz — od serca polecam Ci to, co polecam własnemu bratu — rozwijaj równolegle jakąś inną, przydatną umiejętność. Możesz ją nawet połączyć z graniem (np. programowanie, tworzenie grafiki 3D, tworzenie dźwięków/muzyki, nauka języków obcych). Wówczas, jeżeli kariera gracza Ci nie wyjdzie — będziesz miał jakąś opcję zapasową.
Powodzenia!
Nie chcę tutaj nikomu podcinać skrzydeł, ale realia są, jakie są. Jeżeli mamy, dajmy na to, 1000 bardzo uzdolnionych graczy na 1 miejsce w profesjonalnym e-sporcie, szansa na zostanie jednym z tych szczęśliwców wynosi 0,1%. Można ją podnieść, trenując ciężej lub mądrzej niż inni, ale nigdy nie będzie to 100%. W dodatku nie masz gwarancji, że np. zdążysz dojść do poziomu PRO, zanim dana gra straci na popularności. Zobacz, ilu profesjonalnych graczy CS 1.6 nie odnalazło się w nowszej wersji CS GO — to może zdarzyć się nawet najlepszym.
Jeżeli chcesz, próbuj zarabiać na graniu, ale nie polecam Ci postawienia wszystkiego tylko na tę jedną kartę.
Jeżeli w samej Polsce mamy jakieś 16 milionów graczy [3], wyobraź sobie co by było gdyby każdy z nich chciał zarabiać na graniu.
Brakowałoby ludzi w innych zawodach, a rynek związany z gamingiem byłby u nas tak przesycony, że większość zarabiałaby… Nie wiem czy w ogóle by coś zarabiała.
Jeżeli naprawdę Ci na tym zależy, rób swoje i nie przejmuj się konkurencją — walcz o swoje marzenia (choć jak wyżej, proponuję zachowanie zdrowego rozsądku).
Niemniej, jeżeli jeszcze się zastanawiasz, chciałbym przedstawić Ci drugie, równie ciekawe podejście.
W książce „So Good They Can’t Ignore You”, Cal Newport przekonuje nas, że „podążaj za swoją pasją” to zazwyczaj zła rada. I poniekąd się z nim zgadzam.
Gry komputerowe są super. To też jedno z moich ulubionych zajęć, ale polubić można prawie wszystko. Polecam Ci mój wpis 7 sposobów na to jak polubić swoją pracę — może zainspiruje Cię on do wyboru innej ścieżki kariery albo docenienia tej, którą już obrałeś.
Ja też mam z grania nieco więcej radochy niż z programowania, czy pisania teraz tego wpisu. Ale obie rzeczy z czasem polubiłem i też sprawiają mi frajdę — wcale się do tego nie zmuszam, czuję się w tej pracy naprawdę dobrze. To samo można zrobić z wieloma innymi zawodami, więc w razie czego — próbuj i nie zniechęcaj się, nawet jeżeli na ten moment lubisz wyłącznie grać w gry.
Wszystkiego dobrego!