Nawet nie bardzo chce mi się liczyć ile razy pisałem na łamach tego bloga o metodzie Pomodoro.
Dziś jednak będzie o czymś nieco innym, co w moim przypadku daje podobne, a nieraz nawet lepsze rezultaty niż ta technika. Co więcej, z tej metody korzystam nawet teraz, właśnie podczas pisania tego wpisu.
O co chodzi?
O naukę lub pracę w grupie. Nie oznacza to jednak, że musisz ruszać się z domowego zacisza i nagle przenosić się do publicznej biblioteki. Nie oznacza to także, że musisz znaleźć kogoś, kto chciałby z Tobą w ten sposób współpracować… Śpieszę z wyjaśnieniami.
Choć w Polsce ten trend dopiero się rozwija, w serwisie YouTube przez niemal całą dobę można znaleźć mnóstwo transmisji na żywo, na których ktoś (najczęściej student lub uczeń) uczy się przez jakąś ilość czasu. Zwykle wykorzystywany jest zegar i analogicznie do Pomodoro dany streamer uczy się w blokach czasowych (bardzo często jest to np. polecane przeze mnie 50 minut pracy/nauki i 10 minut przerwy).
Jeżeli pracujemy w głośnym otoczeniu i chcemy się wyciszyć, możemy słuchać dźwięków oferowanych przez streamera.
Zwykle są to dźwięki deszczu, burzy i wielu innych odgłosów natury, które mają za zadanie tłumić nasze otoczenie i nieco lepiej pobudzić nas do pracy.
W czasie przerw chętni wypisują na czacie jak poszła im sesja, a streamerzy bardzo często dyskutują z widzami na ciekawe tematy i omawiają metody, które pozwalają im się lepiej uczyć.
Nie jestem psychologiem, więc nie zamierzam bawić się w próby fachowego opisywania tego zjawiska.
Odnoszę jednak wrażenie, że jako ludzie mamy tendencje do naśladowania innych. Nie lubimy czuć się gorsi od grupy, po prostu chcemy gdzieś przynależeć. W momencie, w którym pracuję i mam obok siebie nawet wirtualną osobę, która robi to razem ze mną — jest mi znacznie raźniej.
Nie czuję wtedy potrzeby, żeby się oszukiwać i moja praca jest znacznie bardziej wydajna. Nie uciekam myślami i nie przejmuję się tym „jak to mi źle” ani tym, że moi znajomi nawet nie wstali jeszcze z łóżka.
Ten sposób ma w sobie coś, co ciężko jest wyjaśnić samymi słowami.
Jedno jest niemal pewne. Ze względu na to, że takich transmisji na żywo pojawia się coraz więcej i oglądają je tysiące uczniów z całego świata, po prostu musi to działać, przynajmniej w przypadku niektórych osób. Wiem po samym sobie, że bardzo podnosi to moją produktywność, dlatego korzystam z tego sposobu niemal każdego dnia.
Polecam po prostu wpisać na YouTube „Study with me” i spróbować przepracować z kimś choć jedną pełną sesję. Jeśli macie słabe łącze, albo po prostu z jakiegoś powodu nie lubicie transmisji na żywo – równie dobrze możecie obejrzeć gotowe, kilkugodzinne nagrania. Zwykle są one nieco bardziej „dopieszczone” – dla każdego coś miłego.
Na koniec tego wpisu dodam, że jeszcze przed jego napisaniem poleciłem ten sposób kilku znajomym studentom. Wstępny odzew jest taki, że bardzo im to pomaga i coraz chętniej stosują to w trakcie swojej nauki.
Spróbuj sam, tym bardziej że nic to nie kosztuje, bo darmowych streamów ze „study with me” na YouTube jest całe mnóstwo.